2007-11-21

"Dom Małgorzaty" Ewa Kujawska


Trudno jest wydać jednoznaczny sąd o tej książce. Nie jest to powieść kiepska, albowiem urzeka poetyckim językiem, przepięknie zbudowanymi elipsami słownymi i tymi niesamowitymi niedopowiedzeniami nastrojów bohaterów, które tworzą melodyjną symfonię prozy Kujawskiej. Nie jest to także książka rewelacyjna, bo w pewnym momencie staje się ckliwie sentymentalna, a jej zakończenie burzy skutecznie ten niepowtarzalny klimat, jaki autorka próbuje zbudować wdzięcznie i umiejętnie operując słowem. „Dom Małgorzaty” z pewnością pozostawi ślad po lekturze, albowiem wyrazistość portretowania przede wszystkim kobiet w tej książce, godna jest pozazdroszczenia i warta naśladowania przez tych wszystkich współczesnych pisarzy, którzy budują rys psychologiczny swoich bohaterów na czarno – białym schemacie. Kujawska opiera się przede wszystkim na stawianych nieustannie znakach zapytania. Niestety, chwilami powodują one, iż czytanie jej książki jest przedzieraniem się przez mglistą drogę, której końca nie widać (uważam, iż powieść ta zyskałaby znacznie na skróceniu o kilkadziesiąt stron).

Najpierw poznajemy Dom. To on będzie głównym bohaterem, chociaż wydaje się, iż będą nimi dwie zamieszkujące je kobiety. Pierwszą jest Hildegard. Żyje ona w jasnym dla siebie i niczym niezakłóconym rytmie - „wszak życie opływało ją ze wszystkich stron- łagodnie, bez wzruszeń i porywów serca. Poświęcała mu całą swą leniwą, sytą uwagę”. Stabilność rozbija nadejście wojny. Najpierw mąż, a potem dwaj synowie wyruszają na front, a życie Hildegard zdominuje przejmujący żal po utracie swych mężczyzn i smutek oczekiwania nań. I chociaż bezpośrednio wojna nie dotknie Miasta, w jakim żyje Hildegard, da o sobie wyraźnie znać, gdy zaczną z niej powracać pierwsi żołnierze : „Kalecy mężczyźni wnieśli do miasta powiew wojny, jej ostrą, przenikliwą woń prochu i krwi. Wojna zaczęła wpełzać do domów, na zieleniejące podwórka, rozsiadła się na dobre w codziennej łunie zachodzącego słońca”. Kiedy dla Hildegard stanie się jasne, iż jej mężczyźni nigdy już do domu nie wrócą, rozpocznie się proces wysiedlania Niemców i osiedlania się w Mieście Polaków.

Opis przesiedleń i przewartościowań z nimi związanych wdzięcznie opisał już Stefan Chwin na kartach „Hanemanna”. Tak jak u niego, u Kujawskiej zaciera się granica między dobrocią a złośliwością. Autorka tak jak Chwin łamie stereotypy i pokazuje, że to niekoniecznie Niemcy są źli i że to nie Polacy przeżywają podczas przesiedleń więcej upokorzenia, bo tamci jadą na gotowe, jadą w miejsca specjalnie dla nich przeznaczone.

Dom Hildegard zajmie Polka – Małgorzata. Początkowa wrogość, potem zaś obojętność wobec siebie obu kobiet, z czasem zmieni się w subtelną nić porozumienia, której nie zniszczy nawet opuszczenie domu przez Hildegard. Potem trudno już nam jednoznacznie wskazać, która z kobiet jest którą. Stają się swoistą jednością mimo tego, że tak wiele dzieli je mentalnie. Przełomem w relacjach między tą, która weszła do cudzego domu a tą, której ten dom był ostoją spokoju jest choroba syna Małgorzaty, którego Hildegard skutecznie uleczy z choroby grożącej śmiercią. Po ostatecznym opuszczeniu swego domu Niemka daje symboliczną radę Małgorzacie. Prosząc o to, by stała się nią, zawiera z bohaterką trwałe przymierze, które zaowocuje później w kolejnych latach życia Małgorzaty.

Niepotrzebna i burząca wdzięczność tej opowieści jest snuta potem saga rodu. Poznajemy męża Małgorzaty, obserwujemy dorosłość jej syna, czytamy o relacjach łączących Franciszka z żoną swego syna, w końcu poznajemy wnuki Małgorzaty. A tak pięknie i metaforycznie można by tę powieść zamknąć z chwilą opuszczenia domu przez Hildegard…

Powieść Kujawskiej gra na emocjach, ale czyni to na tyle subtelnie, iż można to autorce wybaczyć. Motyw domu wywołuje szereg asocjacji podczas czytania, ale odkrywanie jego domyślnego charakteru pozostawię czytelnikom. Osobiście po raz pierwszy odczułem niedosyt podczas czytania zbyt długiej książki. Ten paradoks poruszył mnie na tyle silnie, że „Dom Małgorzaty” postawię na półce, by kiedyś jeszcze ponownie wrócić do tej lektury.

Brak komentarzy: