2008-12-31

"Żywina" Rafał A. Ziemkiewicz

„Żywina” jest doskonałym przykładem na to, w jaki sposób publicystyka próbuje się nazywać literaturą. Ziemkiewicz z reporterskim wyczuciem szczegółów oddał gorzki obraz naszej ojczyzny, którą obserwujemy z punktu widzenia prostych mieszkańców popegeerowskiej prowincji i dorobkiewiczów z tej prowincji, którzy mają się za mocarnych i wszechwładnych. Z punktu widzenia tych, którzy sprawują władzę na różnych szczeblach i w różnych strukturach oraz z punktu widzenia tych, którzy tej władzy muszą być podlegli. To także obraz Polski z oddalenia (dyskusje światopoglądowe dotyczące naszego kraju widzianego oczyma uczestników zagranicznego zjazdu, w którym bierze udział główny bohater) i Polski, w której żyje oszukana, samotna matka, jaka z trudem radzi sobie z wychowaniem swojej córki, rozważając dylemat wyjazdu zagranicznego na zarobek, by poprawić los dziecka. Pomiędzy tymi wszystkimi punktami widzenia lawirować będzie Radek Derechowicz, dziennikarz prasowy próbujący zgłębić fenomen posła Stanisława Żywiny, który nieoczekiwanie ginie w wypadku drogowym.

Temat reportażu Radka wydaje się oczywisty i początkowo bohater nie zamierza poświęcać mu zbyt wiele uwagi. O czym Derechowicz ma napisać? „O tym, jak cwany, cyniczny populista z kryminalną przeszłością rozkochał w sobie wsiową ludożerię, wykorzystał bóle i rozczarowania ustrojowej transformacji i na tej fali sięgnął po godność posła Rzeczypospolitej”. Zdobywając kolejne informacje o życiu niepokornego Żywiny, Radek tak naprawdę zgłębiać będzie swoją rolę w procesie transformacji ustrojowej i oczekiwań, jakie ma względem Polski. Powieść Ziemkiewicza nie będzie zatem kolejną stronniczą rozprawą z niesprawiedliwością społeczną i ze zdobywaniem władzy pokrętnymi sposobami, ale frapującą historią dochodzenia do samowiedzy, która pozwoli zrozumieć Radkowi nie tylko to, jak uformowała się Polska po 1989 roku, ale przede wszystkim to, co on jako młody mężczyzna na dorobku jest w stanie tej Polsce ofiarować.

„Żywina” pozwala na symultaniczne poznawanie dwóch życiorysów – posła, który zdobył swą pozycję dzięki szeregowi manipulacji i dziennikarza, dla którego tymczasowa praca (za taką uważa Radek swój fach) jest swoistą odskocznią od traumatycznych przeżyć z młodości, które powracają do niego uparcie. Trudno jednoznacznie określić, kto jest w tej książce barwniej sportretowany – nieżyjący poseł czy próbujący zrekonstruować jego losy dziennikarz. Ziemkiewicz ukaże pomiędzy tymi dwiema postaciami swoisty kontrast pokoleniowy. Przyjrzymy się tym, którzy uwikłani w szereg układów zdążyli się w nowej Polsce „ustawić” i tym, którzy dopiero próbują to zrobić - szalonym hedonistom lubującym się w markowych trunkach, przygodnych romansach i przede wszystkim w wygodnym życiu. Czy dramat budowania polskości polega na tym, iż starsi wykorzystali, co mogli dla swych własnych korzyści, czy też na tym, że młodzi nie są w stanie budować czegoś nowego i trwałego, a przełomowy rok, o jakim stale się wspomina, był dla nich tylko momentem przejścia do nowego konformistycznego ładu, w którym zaspokaja się własne potrzeby? Nikt tu właściwie nie jest jednoznacznie oceniony, ale diagnoza Ziemkiewicza wydaje się jednoznaczna – tacy jak Żywina szkodzą państwu, a tacy jak Radek próbują obok tej szkody przejść obojętnie, choć w swym reporterskim zacięciu do ujawnienia prawdy wydają się tymi, którzy walcząc z nieprawidłowościami, chcą coś z nimi zrobić. Jakkolwiek nie interpretować nakreślonych w „Żywinie” postaci, wniosek nasuwa się jeden: wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy odpowiedzialni za stan kraju, za który tak często musimy się wstydzić.

Lektura tej książki nie przyniesie refleksji odkrywczych. Nie chodzi tu bynajmniej o objawianie prawd znanych każdemu myślącemu Polakowi, chodzi bardziej o umiejętne stawianie pytań dotyczących zarówno teraźniejszości, jak i przyszłości państwa tak bardzo okaleczonego moralnie. Ziemkiewicz próbuje ukazać przede wszystkim destrukcyjny wpływ obojętności ludzkiej na sprawy ogólnonarodowe. „Żywina” skłoni do rozmyślań nad tym, czy jest jeszcze możliwa droga zmiany kierunku, w jakim podążał przez lata kraj nepotyzmu, obłudy, egoizmu i wszechogarniającego poczucia, że nic już zmienić na lepsze się nie da. Nie jest to lektura konieczna, by rozumieć pewne dziejowe prawidła społeczne, ale z pewnością ważna, bo umiejętnie pokazująca istotę naszej narodowej bylejakości.

Wydawnictwo Świat Książki, 2008

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Książki nie czytałem, ale z Twojej recenzji wynika, że Ziemkiewicz próbuje się zdobyć na nową perspektywę w patrzeniu na polskość, jednocześnie jednak, ta zmiana optyki niewiele przynosi, bo autor mówi, dokładnie to, co jest nam dobrze , niestety, znane. Mam w związku z tym pytania; czy w jakikolwiek lektura tej książki jest zaskakująca, czy w gruncie rzeczy przynosi jakąś "zmianę" myślenia o Polsce, a ponadto interesuje mnie, co z językiem powieści? Pozdrawiam
Michał Gustowski

Jarosław Czechowicz pisze...

No widzisz, niby jest nowatorsko, a jednak wtórne to wszystko wobec tego, co zostało już powiedziane i napisane o istocie polskości. Niektórzy uznają, że jest to jedna z istotniejszych książek mijającego roku. Ja uważam, iż to tylko kolejny głos w dyskusji toczonej już od dawna.
A język? No cóż, wspominałem, że to publicystyka, a nie literatura. Dobitnie, wyraziście i znacząco, ale finezją ten przekaz nie ujmuje.

insider pisze...

Ziemkiewicz w gruncie rzeczy jest dobrym pisarzem - ale kolejny raz popełnia ten sam błąd i pozwala, by siedzący w nim publicysta wygrał z literatem. Szkoda.