2013-03-27

"Podłe ciała" Grégoire Chamayou

Eksperyment to odwieczny i konieczny warunek rozwoju medycyny. Odbywał się w różnych formach i na przeróżnych podmiotach. Dzisiaj sankcjonowane są poczynania patologów i eksperymentatorów, które kiedyś wywoływały etyczne zwłaszcza oburzenie. Dziś rozprawia się o tym, czy można klonować człowieka, co zwracało jednak uwagę przed wiekami? Francuski filozof Grégoire Chamayou pochyla się w swej rozprawie naukowej nad znaczeniem sentencji fiat experimentum in corpore vili. Czym było eksperymentowanie na podłych ciałach? Czym były one same? Czy eksperymenty medyczne w XVIII i XIX wieku – bo ten okres interesuje badacza – bywały zbyt śmiałe, niepotrzebne, kontrowersyjne? Jakich nadużyć trzeba było się dopuścić, by zbadać ciała, o które nikt się nie upominał? Czy procesy takie jak inokulacja - wprowadzanie do organizmu wirusa, bakterii -  odbywały się w zgodzie z ludzkim rozumieniem szacunku zarówno do sfery duchowej, jak i cielesnej człowieka? Chamayou w swej książce rozpatruje związki władzy politycznej i medycznej, łączy je z myślą filozoficzną oraz socjologiczną, ale przede wszystkim stara się dotrzeć do źródeł i oddać głos tym, którzy komentowali przed laty procesy mające na celu usprawnienie działań medycznych i skuteczności kuracji względem coraz to nowych chorób.

Autor już na wstępie definiuje osie badawcze oraz zakres i chronologię tematyki, jaką się zajmie. Chce zbadać epistemologiczną historię mechanizmów eksperymentu medycznego; zmierzyć problem z myślą etyczną; stworzyć studium technik eksperymentowania, zdobywania i wykorzystywania ciał oraz wskazać, w jaki sposób były one odbierane przez opinię publiczną. Chamayou łączy w swych rozważaniach deontologiczne dyskursy o eksperymentach na ludziach, dając nam rozprawę stale otwartą i zmuszającą do zadawania wielu pytań, choć jej przedmiot to kwestie, które przestały być już tak „gorące”. Zajmuje go bowiem – jak wspomniałem – osiemnaste i dziewiętnaste stulecie, a od tego czasu medycyna (także jej sfera związana z eksperymentami na ludzkim ciele) przebyła długą drogę i dyskusje nabrały już zarówno innego zabarwienia, jak i zmienił się ich styl. To, o czym traktuje rozprawa Chamayou, jest obecnie nie tyle ważne dla zrozumienia rozwoju medycyny oraz drogi, jaką przeszło etyczne i filozoficzne myślenie o ludzkim ciele. Badania i wnioski zawarte w tej książce wciąż budzić mogą kontrowersje i wiele pytań, bo skupiają się przede wszystkim na biernych podmiotach eksperymentowania i od krótkiej ich analizy chciałbym zacząć.

Skazańcy – na ich ciałach można było robić właściwie wszystko. Należały do wymiaru sprawiedliwości, do państwa, francuskiego władcy. Ich ciała były świeże, zdrowe i zawsze dostępne. Można było pracować na nich także zaraz po ich śmierci. Autor wskazuje, z jakim entuzjazmem Francja przyjęła wynalazek gilotyny, minimalizujący rzekomo cierpienie skazańców przed zgonem, zwracając jednak uwagę na dowody, iż szybkie pozbawienie ciała głowy nie było jednocześnie błyskawiczną i bezbolesną śmiercią. Skazańcy wykorzystywani byli jeszcze ciepli, zaraz spod gilotyny. Dlaczego kwestionować by można wykorzystanie ich ciał, skoro społeczeństwu winni byli długi i tylko tak mogli je spłacić? W przypadku więźniów z szansą na uwolnienie problem badania ich ciał komplikował się. Na nich przeprowadzano przede wszystkim eksperymenty toksykologiczne. W zamian za ułaskawienie – o ile go dożywali – wielu ryzykowało, poddając się próbom. Zależni od władzy, musieli się jej podporządkować. Chamayou przytacza komentarz Diderota do problemu, czy niegodziwe jest otwieranie za życia ciała niegodziwca? Wskazuje także na wyraźny sprzeciw Kanta wobec wszelkiego rodzaju eksperymentowaniu na żywych; zwłaszcza takim, jakie opierało się na wspomnianym już emocjonalnym szantażu.

Kolejna grupa ciał podłych to biedacy, żebracy, bezdomni. Osiemnastowieczny utylitaryzm próbował przekonywać, że skoro za życia nie byli społeczeństwu przydatni, po śmierci można wykorzystać ich ciała, po które i tak nikt się nie zgłasza. Ciała biedaków dobrem państwowym? Skoro nikt nie odbiera ciał, można je śmiało przeznaczyć choćby na sekcje zwłok. Proste, prawda? Pozornie. I nie chodzi tylko o aspekt etyczny. Życie pozbawione godności i pełne cierpienia zasługuje przynajmniej na godną śmierć i pochówek. A może wcale nie, bo może dzięki tym podłym ciałom rozwiązać można niejedną medyczną zagadkę, eksperymentując w ludzkich wnętrzach… Najbardziej śmiałe i chyba najmniej poddane kontroli eksperymenty można było przeprowadzać w koloniach francuskich. Niewolnicy i ich dzieci to był doskonały materiał. Zastanawiano się nad tym, czy doświadczenia na organizmach ludzi czarnych przysłużą się białym. Stąd już niedaleka droga do eksperymentalnej rasologii i rozwoju rasizmu w ogóle.

Tyle o ciałach. Co z ich badaczami? Autor rozważa problem inokulacji – procesu potępianego przez wspomnianego już Kanta, a chwalonego choćby przez Woltera. Także Rousseau pochwalał inokulacyjne eksperymenty. Narażać mały procent ludzkości na śmierć po to, by w przyszłości uratować ją prawie całą? Ależ oczywiście! Uprawomocnieniem działań eksperymentatorskich na innych ciałach miały być akty autoeksperymentów, którym Chamayou przygląda się w jednym z rozdziałów. Lekarze eksperymentujący na sobie mieli rzekomo udowodnić, iż heroizmem jest traktowanie własnego ciała jako podłe. Podłość ta staje się czymś dystynktywnym w momencie, kiedy zaczyna znaczyć w procesie odkrywania czegoś nowego, poznawania tajemnic cielesności oraz chorób, jakie rozwijają się szybko i błyskawicznie.

Autor rozpatruje między innymi warunki etycznoprawne możliwości przeprowadzania różnego rodzaju prób na ciałach ludzkich. Rozważa proces eksperymentu klinicznego. Stara się przede wszystkim stawiać pytania nie tyle to, czy można w ogóle eksperymentować, ale o to, na kim można i w jakim zakresie. Każdy z nas ma bowiem podłe ciało i każdy może zrobić z niego użytek. Zwłaszcza po swojej śmierci. Ku rozwadze i przemyśleniu. Rozprawa interesująca, wieloaspektowa, oparta na badaniach innych i opatrzona uzupełnieniami w licznych przypisach. Rozprawa o ciele dla umysłu otwartego. Bo to stawiająca pytania i dość kontrowersyjna publikacja, ale przede wszystkim racjonalnie tłumacząca procesy i myśli, do których w XVIII i XIX wieku podchodzono z wielkimi emocjami.

tłum. Jadwiga Bodzińska, Katarzyna Thiel – Jańczuk
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, 2013

6 komentarzy:

Unknown pisze...

To musi być ciekawa zaiste pozycja do przeczytania. Świetnie dobierasz tematykę książek. pozdrawiam

Jarosław Czechowicz pisze...

Dziękuję za miłe słowa. Lektura do łatwych nie należała. Pozdrawiam

Basia pisze...

Czy autor książki odnosi się jakoś do współczesności? Bo z tego co tu przeczytałam, wynika trochę, że problem eksperymentowania na ludziach to taka osobliwość XVIII i XIX wieku, taka historyczna ciekawostka. A tak oczywiście nie jest. Może i jest teraz głośniej o in vitro i klonowaniu, ale problem eksperymentowania na ludziach, w takim "klasycznym" wydaniu, nadal istnieje. Chociażby badania mające na celu odkrycie skutecznego leku na kiłę (połowa XX wieku) przeprowadzane były na więźniach (za ich zgodą), na afroamerykanach (bez ich zgody), na mieszkańcach Gwatemali (bez ich zgody). Ta ostatnia sprawa została odkryta dopiero parę lat temu. No i pojawiające się cały czas kontrowersje , dotyczące badań klinicznych przeprowadzanych przez firmy farmaceutyczne. Więc temat jak najbardziej aktualny.

Książka wydaje się bardzo ciekawa, postaram się ją zdobyć w najbliższym czasie, a ze swojej strony w temacie "bioetyka" polecam "Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks".

Jarosław Czechowicz pisze...

Basiu, autor zajmuje się tylko wspomnianym przedziałem czasowym. Myślę, że temat wciąż żywy i aktualny, choć kontrowersje może innego rodzaju. Dzięki za polecenie - chętnie zajrzę! Pozdrawiam

Piotr Tafiłowski pisze...

Moje trzy grosze na ten sam temat:) http://ohistorii.blogspot.com/2013/04/g-chamayou-pode-ciaa-eksperymenty-na.html

Jarosław Czechowicz pisze...

Piotrek - dzięki za punkt widzenia historyka:) Pozdrawiam