2013-10-20

"Czas Żniw" Samantha Shannon

Wydawca: Sine Qua Non

Data wydania: 6 listopada 2013

Liczba stron: 520

Tłumacz: Regina Kołek

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Czas zniewolenia

Trudno jest ogarnąć rozmach, z jakim Samantha Shannon zapowiada „Czasem Żniw” siedmiotomową serię, o jakiej z pewnością przez najbliższe lata będzie głośno. Imponująca jest wyobraźnia młodej brytyjskiej pisarki, która stworzyła futurystyczną wizję nie tyle mroczną, co przede wszystkim sugestywną, bardzo przekonującą. Takiej wizji nie powstydziłby się nawet Orwell; najgroźniejsza z możliwych i najokrutniejsza zarazem, bo pokazująca, że nasze dusze i umysły nie będą wolne od manipulacji. Odważne, brawurowe i przerażające! Pisanie Shannon pochłania bez reszty i wzbudza nie tylko zainteresowanie, ale także strach; opowiada przecież o możliwych ingerencjach w najbardziej intymną przestrzeń, nazwaną w „Czasie Żniw” sennym krajobrazem. To sfera najbardziej osobistych przeżyć, iluzja bezpieczeństwa i przestrzeń wyobraźni. Tam może dotrzeć bohaterka powieści Shannon. Do każdego z nas. Chciałoby się przejrzeć senny krajobraz autorki, bo to zapowiedź naprawdę niezwykłego cyklu.

Mamy rok 2059. Paige Mahoney jest dziewiętnastolatką, która zmuszona była dojrzeć zbyt wcześnie. W tajemnicy przed ojcem podejmuje się pracy tyleż ryzykownej, co ją samą wyniszczającej i pochłaniającej bez reszty każdą możliwą formę energii, którą Paige na co dzień kipi. Bohaterka szybko przestała być niewinną dziewczynką z makowego pola. Tam została zaatakowana przez poltergeista i tam właśnie zrozumiała istotę swej odmienności. Paige bowiem jest Bladą Śniącą, najwyższą formą jasnowidza – śniącym wędrowcem. Typologię tych, którzy mogą zaglądać w dusze innych, stworzył pracodawca Paige, Jaxon Hall. Wedle tego, co głosi jego broszura „O wartościach odmienności”, Mahoney jest medium z ogromną wrażliwością na zaświaty i zatrudniona przez Halla odwiedza dusze innych, naprowadzając je na właściwą drogę, a może po prostu sprytnie nimi manipulując…

Jasnowidzenie w Londynie 2059 roku to jednak przestępstwo. Jasnowidze mają wpływ na to, jak żyją zwykli ludzie zwani ślepcami oraz bardziej pejoratywnie – zgniłkami. Świat, w jakim przyszło im egzystować, to przestrzeń nieustającego zagrożenia i wszechobecnej manipulacji. Nie można skryć się ze swoimi marzeniami, myślami, wyobrażeniami. Życie ludzkie jest w gruncie rzeczy bardzo podłe, a prawdziwego świata, tego naturalnego, dawno już nie ma. Wyrugował go i zniszczył Sajon. Ponoć nie ma teraz bezpieczniejszego miejsca. Ale to tylko gorzka ironia. Sajon wydaje się być piekłem. Jego prawdziwe oblicze pozna jednak Paige w momencie, kiedy w wyniku niesprzyjającego splotu okoliczności, wykorzysta swe umiejętności, by zabić i zaraz potem trafi do karnej kolonii, w której zmuszona będzie walczyć nie tylko o życie. Rozpocznie się trudna droga, by ocalić własną tożsamość; zrozumieć siebie i swój talent oraz pojąć grozę wroga, z jakim Paige wejdzie w skomplikowaną zależność…

Tam, gdzie zesłano Paige, rządzą bezwzględni Rafaici. Nie są ludźmi. W ich żyłach nie płynie krew, lecz ektoplazma. Dwieście lat temu stworzyli przestrzeń, do której zsyła się jasnowidzów, by złamać ich, upokorzyć i kazać stać się takimi, jakimi nigdy nie chcieliby być. Rafaici są potężni i wieczni. Roszczą sobie prawo do tego, by być kimś na kształt bóstw. Z niepokornymi jasnowidzami z Sajonu radzą sobie brutalnie i bezkompromisowo. Z samym Sajonem są w pewnym skomplikowanym układzie. Paige zorientuje się, że aby przetrwać, musi przyjąć zasady gry Rafaitów. A oni boją się mocy Mahoney, która z czasem coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że musi powalczyć nie tylko o samą siebie.

Jej tożsamość zredukowana zostaje do numeru. XX-59-40 trafia pod opiekę enigmatycznego Naczelnika. Ich wzajemne relacje są zawikłane, bo okazuje się, iż Paige nieprzypadkowo znalazła się w posiadaniu Arcturusa i jako wybrana podejmuje pewną grę; musi zachować twarz, pokonać śmiertelnych wrogów i zrobić wszystko, by nie wykorzystali oni jej daru w złym celu. Tyle tylko, że w opowieści Shannon samo zło przyjmuje coraz to nowe definicje i jest czymś, czego nie da się określić w świecie, jaki atakowany jest dodatkowo przez tajemniczych Emmitów z ich dzikością i witalną siłą, jakiej Rafaici nie mogą się przeciwstawić.

Tytułowy czas to cykliczne przejmowanie od Sajonu kolejnych jeńców, jakie ma miejsce co dziesięć lat i odbyło się właśnie po raz dwudziesty. Paige nie dzieli losu większości skazańców; zostaje poddana wielu próbom wytrzymałości i każą jej robić rzeczy, którymi gardzi, a które dadzą jej możliwość ucieczki z piekielnego kręgu Szeolu I. Mahoney szybko odkrywa, iż nowi zesłańcy etapami są przygotowywani do tego, by stać się precyzyjnymi maszynami do zabijania sterowanymi przez Rafaitów. Paige decyduje się na opór i chce pokazać, że nie złamie jej nic w świecie, do którego trafiła, bo tam, skąd przybyła, jej siła i zdecydowanie urosły tak, iż nie da się zniewolić. Tylko czy już wcześniej nie znalazła się w niewoli i czy jej dotychczasowe życie jest tym, za czym warto tak silnie tęsknić?

Samantha Shannon stworzyła swoją wizję z różnego rodzaju detali, jakie niesamowicie budują aurę przestrzeni,  w której zniewolone są umysły, a jedyną szansą na to, by pozostać sobą jest podjęcie się prac, o których nie mówi się z dumą, bo nie ma już chyba zajęcia, które byłoby bezwzględnie etycznie czyste. Świat stworzony przez Shannon to świat opresji, jakiej nie da się opisać wprost. Przyszłość to czas, w jakim nikt nigdy już nie może zostać sam na sam ze sobą. To czas, gdzie trzeba być bezwzględnym i gdzie tożsamość jest nie tyle zagrożona, co nieustannie kwestionowana. Paige Mahoney ma tę tożsamość, ale musi się z nią kryć wyjątkowo umiejętnie. W kolonii karnej nie tylko pozna siebie z takiej strony, z jakiej się nie znała, ale mierząc się z wrogami, mierzyć się będzie także ze swoimi słabościami i intymnymi przeżyciami, które w tym nieludzkim świecie udało jej się mimo wszystko zachować dla siebie.

Ta imponująca swoim rozmachem narracja opowiada o przekleństwie daru jasnowidzenia i jednocześnie o jego wielkości, która czynić może wyjątkowym i niepowtarzalnym. To bardzo mroczna opowieść o zniewoleniu rozpatrywanym w wielu aspektach. Książka, której przesłanie wydaje się jednoznaczne, ale tak naprawdę Shannon zdaje się w niej pozostawiać pewne tropy, które czytelnik podejmie chyba w kolejnych tomach opowieści. „Czas Żniw” to symboliczna opowieść o wielu wymiarach okrucieństwa; takiego, którego nie sposób już nazwać ludzkim. O godności, o jaką walczy się w warunkach, w jakich brak już sił na tę walkę. I o sprawiedliwości, jakiej wciąż się szuka. Shannon napisała jednak przede wszystkim historię o dojrzewaniu do tego, by być wyjątkowym. O sile, którą przeklina się i wielbi jednocześnie. Dotknęła trudnej problematyki egzystencjalnej osadzonej w przyszłości, ale jednak tak dobrze nam znanej z tego, co widzieliśmy lub widzimy teraz, nie w 2059 roku. Nade wszystko jest to świetnie skrojona powieść fantastyczna z elementami grozy i sensacji, od której nie sposób się oderwać. I dynamika zdarzeń będzie zapewne siłą napędową tego tytułu. Zachęcającego, by sięgać po kolejne.

Wejdź w mroczny świat Samanthy Shannon, jeśli masz odwagę. Pamiętaj, że tam kontroluje się wszystko – przede wszystkim dusze i umysł. I nie można tego świata opuścić! Ta fantastyczna wizja może nie tylko uwodzić, ale także uwięzić. Obok tej książki nie można po prostu przejść obojętnie.


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy: