2015-09-10

"Respect. Życie Arethy Franklin" David Ritz

Wydawca: Czarne

Data wydania: 26 sierpnia 2015

Liczba stron: 536

Tłumacz: Dobromiła Jankowska

Oprawa: twarda

Cena det.: 54,90 zł

Tytuł recenzji: Zmagania Królowej

"Respect" to doskonale napisana książka o tematyce muzycznej, w której obok opisów planowania i realizowania projektów oraz nagrań - tak przecież charakterystycznych dla każdej tego typu publikacji - pojawi się ton autentycznego zainteresowania, przez który przebija uwielbienie dla Arethy Franklin i potrzeba poznania tych skrywanych przez nią sfer życia. David Ritz zrezygnował z częstej roli ghostwritera autobiografii gwiazd estrady i zmierzył się z tajemnicami życia Królowej, która przez wiele dekad umiejętnie wzbudzała sobą zainteresowanie. Nawet wówczas, gdy muzycznie milczała i gdy trzeba było przełamać nieznośną dla niej ciszę. "Respect" jest opowieścią o kobiecie, która po ojcu przejęła nowatorstwo i dużą niezależność, a po matce doskwierające przez całe życie poczucie braku, czyniące z niej osobę walczącą z wewnętrzną formą niepewności i takim rodzajem zamknięcia, jakie nie pozwalało na to, by skonfrontować się ze sobą, dokonać autoanalizy, wyprzeć uprzedzenia i lęki, pozbawić się irracjonalnych obaw. Ritz zbierał materiały latami. Sama Franklin była wobec niego zdystansowana. Po stonowanej autobiografii "From These Roots" pojawił się apetyt na nową książkę. Tę właśnie autor napisał po swojemu. To nie jest opowieść o piosenkarce, której koniecznie trzeba zajrzeć do domu, w prywatne akta, wejść w jej intymność i ją wyeksponować. Ritz stara się pojąć i zrozumieć fenomen kogoś, kto od wydania w 1961 roku debiutanckiego albumu wciąż wyraźnie odznacza się w świadomości nie tylko przecież Amerykanów. Aretha Franklin - postać pomnikowa. "Respect" to też taka książka. Pokazuje rozwój kariery i nieustanne borykanie się z poczuciem pewnego niespełnienia. Napisana została przede wszystkim przy ogromnej pomocy członków rodziny.

Rodzina bowiem była dla Franklin najważniejsza. Ojciec - charyzmatyczny pastor - był dla niej wzorem i człowiekiem, dla którego gotowa była poświęcić wszystko. Brat Cecil wspomagał ją w karierze i związał się z nią węzłem zawodowym, który dodatkowo umocnił bliskość między nim a Ree. Ritz bardzo ciekawie opisuje relacje Franklin z siostrami, które z jednej strony wciąż znajdowały się w cieniu wielkości i talentu siostry, z drugiej jednak - mimo wielu napięć i nieporozumień były sobie naprawdę bliskie i to dla sióstr Aretha Franklin mogła poświęcić bardzo wiele, choć z dystansem patrzyła na ich sceniczne poczynania, które mogły jej samej zagrozić. Rodzina zawsze była najważniejsza. Co poza tym?

To historia nastolatki, która bardzo wcześnie została matką i żoną, zbyt wcześnie wtłoczono ją w show-biznes i za szybko nakazano liczyć się z bezkompromisowością muzycznego świata, w którym Franklin mimo wszystko dobrze się odnalazła. David Ritz stara się określić zależności między ludźmi, którzy ją otaczali, a tymi, do których sama mimowolnie lgnęła. W tym wszystkim tkwi naznaczenie nieznośną formą niepewności, bo choć sukcesy przychodziły jeden za drugim, pośród nich znajdowały swe miejsce cienie. A za nimi szły nieusprawiedliwione absencje, niewywiązywanie się ze zleceń, tendencje ucieczkowe, labilność emocjonalna, trawienie przez powracającą depresję, ale przede wszystkim introwertyczny koszmar, który artystka fundowała sama sobie, spychając wszelkie traumy gdzieś daleko, ale przecież nie zapominając o nich.

Muzyka była filozofią, zbawieniem i formą odreagowania złych emocji. Siostra Ree wspomina: "Poświęcenie dla kariery i swojego zawodu okazywane przez Arethę często są niedoceniane. Nieważne, przez co przechodziła: narodziny czy opłakiwanie czyjejś śmierci, od razu wraca do pracy, ponieważ praca, możliwość wyrażania głębokich, najgłębszych uczuć za pomocą muzyki, pomaga jej przetrwać". Ritz wyraźnie punktuje te momenty w biografii gwiazdy, kiedy zaangażowanie w kolejny projekt było czymś, co pozwalało przetrwać nieprzyjemne okoliczności tej sfery życia, nad którą Franklin nie mogła mieć kontroli. To bolało i irytowało. Chęć panowania nad wszystkim i wszystkimi wokół nie pozwalała jej na kompromisy. Aretha Franklin nie była łatwa we współpracy, ale Ritz stara się zarysować tło wszelkich nieporozumień, kłótni i niesnasek, na których najwięcej traciła sama Ree. Wciąż oddalona od swoich emocji, nadal kompulsywnie poszukująca czegoś, co zrekompensuje braki. Zdystansowana wobec kobiet - artystek i chętna do efektywnej współpracy z mężczyznami. Wciąż drżała o to, czy wypracowany status uda się utrzymać. Wciąż żyła w lęku przed utratą zainteresowania swoją osobą, podążając w bardzo różnych kierunkach i skutecznie promując się przez wiele dekad, gdy umiejętnie łączyła style muzyczne oraz dobierała zasadnych w danej chwili znajomych.

Nie jest łatwo napisać biografię kogoś, kto stale był zdystansowany wobec mediów, lękając się ich i jednocześnie wiedząc, że trzeba w nich istnieć. Ritz pokazuje, że na początku Aretha Franklin znalazła się w korzystnej dla siebie orbicie wpływów. Udało jej się otoczyć właściwymi ludźmi, choć wielu z nich traktowała z niewłaściwą niewdzięcznością. "Respect", tytuł wielkiego hitu z 1967 roku, jest motywem przewodnim opowieści o kimś, kto wypracował sobie szacunek ciężką pracą, a potem wykonał jeszcze cięższą, by zachować go na wiele lat. Dlatego David Ritz zdaje się pokornym kronikarzem, a dwuznaczne kwestie i trudne tematy przedstawia z dużym wyczuciem i taktem. To także książka obrazująca jego własne relacje z Arethą Franklin i to, kim dla niego była, kim jest przecież nadal. Pisze zatem z detalami, ale i świadomością, jak umiejętnie przedstawić trudne fakty. Tworzy pasjonującą historię o tym, jak podąża się przed siebie czasem wbrew samemu sobie. Bo Aretha Franklin nieczęsto szła na kompromis z otoczeniem, ale nazbyt często musiała go stosować względem samej siebie. Tak wiele wyśpiewała i tak niewiele opowiadała o sobie. Ritz portretuje diwę, dla której sceniczne wystąpienia, możliwości aranżacji i współpracy z cenionymi muzykami oraz agentami były sposobami na ucieczkę od samej siebie i jednocześnie motywacjami do rozwoju. Czasami wbrew temu, co mówiło jej sumienie - tak rzadko poza sceną zgadzające się z potrzebami serca. Dlatego "Respect" to biografia wyjątkowa - dynamiczna jak sama Franklin i czule skupiająca się na momentach słabości oraz buntu, którymi media tak często posługiwały się w ten wulgarny, bezkompromisowy sposób.

Być może Aretha Franklin objawiała tę trudność rywalizacji z innymi przede wszystkim dlatego, że wciąż musiała toczyć boje z samą sobą. Ritz zarysowuje jedynie punktowo te dramatyczne momenty, w których być może muzyczna przyszłość stawała pod znakiem zapytania. Kreśli jednak portret silnej, dzielnej, świadomej własnej wartości i odważnie stawiającej kolejne kroki artystki, dla której czas nie był wrogiem. To historia kobiety idącej na mądre kompromisy - jak choćby w muzyce, w której początkowo szukała złotego środka między tym, co kościelne, a tym, co świeckie, a potem odnajdowała swój potencjał w coraz to nowych gatunkach i aranżacjach. Ritz składa wyrazy szacunku Królowej. Jej sukces jest wyrazem niezwykłej determinacji i walki, podczas której zdołała zachować empatię i wrażliwość wobec innych. Zwłaszcza wobec rodziny oraz przyjaciół, choć tym ostatnim nie umiała właściwie podziękować. "Respect" czyta się także przez pryzmat muzycznych oraz społecznych zmian zachodzących w Stanach Zjednoczonych przez blisko sześć dynamicznych dekad. Książka, w której czuje się rytm i puls - one prowadziły Arethę Franklin daleko i umożliwiły jej zdobycie wszystkiego.

Brak komentarzy: