2015-12-21

"Krym. Miłość i nienawiść" Maciej Jastrzębski

Wydawca: Helion

Data wydania: 18 listopada 2015

Liczba stron: 280

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39 zł

Tytuł recenzji: Ponad podziałami

To zupełnie inny reportaż niż "Rosja Matrioszka i Jastrząb". Przede wszystkim dlatego, że jest fabularyzowany. Śledzimy w nim historię miłosną Rosjanina i Ukrainki z Krymu, a oczywista symbolika tej opowieści każe spoglądać na nowy reportaż Macieja Jastrzębskiego jak na rzecz z tezą. Skoro kochankom udaje się pokonać ogromne różnice i przedrzeć przez to, co zaognia konflikt między ich rodakami, porozumienie między Rosjanami a Ukraińcami w obliczu dramatycznych wydarzeń ostatnich lat jest jednak możliwe. Napisać książkę o polityce i miłości, a dodatkowo zachować konieczny obiektywizm reportażu - to zadanie bardzo trudne, jednak Jastrzębskiemu się udało. "Krym. Miłość i nienawiść" to uderzająca w sentymentalną nutę opowieść o podziałach, które zaistniały w ludzkiej świadomości i spowodowały dzielenie terytorium, sankcjonowane ideologicznie i uzasadniane propagandą. To książka o tym, że możliwe jest wzniesienie się ponad podziały, ale jednocześnie niezwykle trudno dostrzec ich granice. Bo autor nie kategoryzuje - zmusza nas do spoglądania na agresorów z czułością i do rozumienia motywów postępowania zwaśnionych stron. W tle niemy Krym, którego piękno opisywane jest przy użyciu znanych poetyckich fraz. Powstała książka o pojednaniu i o miejscu, gdzie trudno o jakąkolwiek jedność. Książka, w której zarysowuje się bardzo szeroka perspektywa słuchacza analizującego przyswojone treści i poszukującego w niej śladów kompromisu. Bo żeby żyć dzisiaj na Krymie, trzeba sobie ustalić jakiś wewnętrzny azymut oparty właśnie na kompromisie.

Marianna z Symferopola i Fiodor z Moskwy stają na drodze Macieja Jastrzębskiego zupełnie przypadkowo, niedaleko granicy rosyjsko-ukraińskiej - a może obok tego, co z tej granicy obecnie zostało. Autor wykorzystuje sytuację, z przypadkowości czyniąc zasadność. Uważnie słucha dramatycznej opowieści zakochanych i to na niej właśnie buduje fascynującą opowieść o Krymie. Przedstawia anatomię fanatycznego wręcz zjednoczenia narodowego, które wypchnęło półwysep z ukraińskiej sfery wpływów i skazało go na izolację, stałą atmosferę grozy i podejrzeń. Zaburzyło normalne życie i wielu ludziom odebrało nadzieję na lepszą przyszłość, czyniąc rozgoryczonymi wygnańcami. Opowieść miłosna to jedno, ale portretowanie codziennego życia w strachu i niepewności to zasadnicza wartość tej książki. Fiodor powoli zbliża się mentalnie do tego, czym jest dzisiaj Krym i jak został naznaczony, bo jego miłość pozwala przedrzeć się przez propagandę i uwierzyć w wartości oraz czyny dotychczas przez niego potępiane. Marianna zdaje się złamana na kilka możliwych sposobów, jednak daje szansę miłości między granicami i skłonna jest do pewnych kompromisów, by naprawdę ujrzeć portret wewnętrzny swego rosyjskiego wybranka. A ten zmieni się nie tyle diametralnie, ile przede wszystkim rozumnie. Fiodor ujrzy problemy z innej perspektywy niż ta prezentowana przez rosyjskie media. Zaangażuje się mocno w odbicie Marianny z rąk porywaczy i tutaj Jastrzębski uraczy nas próbką prozy sensacyjnej, bo opisywana miłość dojrzeje w bardzo burzliwych okolicznościach, a sytuacja na Krymie oraz wojna na wschodniej Ukrainie staną się z tą miłością związane trudnym węzłem.

Maciej Jastrzębski odtwarza znane nam z doniesień medialnych wydarzenia prowadzące do obecnej sytuacji na Półwyspie Krymskim. Przygląda się uważnie temu, w jaki sposób Krym został dotknięty tą nieoczekiwaną inwazją uzasadnianą przecież przez wielu przekonaniem, iż nagle, po 23 latach, należy odebrać Ukrainie ten półwysep, bo to kwestia sprawiedliwości historycznej. Autor słucha tych, którzy podczas manifestacji wyrażają między innymi takie opinie. "Dążenie do aneksji Krymu to otwieranie puszki Pandory. Całe zło, którym teraz epatują nasi politycy, prędzej czy później wróci do nas". To nie jest tak, że Krym w rękach Rosji jest jakimś gotowym tworem i miejscem, w którym będzie budowany ład na nowych zasadach. To przede wszystkim miejsce ludzkiego smutku i łez. Rozgoryczenia tych, którzy musieli uciekać. Mrocznej dumy pozostałych, akceptujących specyficzny akt transformacji. Dających przyzwolenie na to, żeby obcy zawłaszczał domy, sugerując ich wyzwalanie i sankcjonując swoją w nich obecność. Krym cierpi i płacze, ale jednocześnie boryka się z wieloma trudnościami, z powodu których codzienne życie staje się nie do zniesienia. Ponad tym wszystkim monumentalna przyroda, niewzruszony świat natury traktujący ludzkie szaleństwa z wiecznym dystansem. Jastrzębski stara się pokazać, w jaki sposób ludzie tacy jak Marianna, wciąż na Krymie z ukraińskim paszportem, odbierają sytuację aneksji w kilku możliwych kontekstach. To także historia rosyjskiej świadomości Fiodora, któremu pewne zdarzenia wydają się naturalne, ale ujrzenie ich z innego punktu widzenia powoduje dramatyczną rozterkę.

Obrazowanie wewnętrznego podziału Krymu idzie w parze z zaglądaniem do tych domów, w których mówi się odważnie o niesprawiedliwości dziejowej i płacze w gniewie za utraconym status quo. Ten reportaż to także historia okrucieństwa i bezkompromisowości, której nadano tatarskie imię i nazwisko - Reszat Ametow. Opowieść o zaginięciu pewnego Tatara, który chciał zaciągnąć się do ukraińskiej armii i walczyć z okupantem, dyskretnie sygnalizuje skomplikowaną sytuację ludności tatarskiej na półwyspie i ich zderzenia z układem sił opartym na terrorze. Ta dodatkowa opowieść czyni reportaż Jastrzębskiego jeszcze bardziej dramatycznym, ale autor unika tak naprawdę dramatyzmu, bo przez pryzmat swych zakochanych z dwóch krajów stara się pokazać, w jaki sposób możliwe są dzisiaj porozumienie i wzajemny szacunek. Ta książka ukazuje niejako dwa oblicza wojny. Po każdej stronie - rosyjskiej i ukraińskiej - kryją się te same troski, niewybaczalne utraty, ta sama złość i podobne nadzieje. W gruncie rzeczy ludzie są podobni i nie tylko miłość jest dla nich wspólnym mianownikiem. Jastrzębski ostrzega przed bezwzględnymi i jednoznacznymi ocenami. Ukazuje szaleństwo wojny, w której obie strony cierpią podobnie. Pokazuje ludzkie zagubienie, a w tym wszystkim siłę miłości. Jej moc skryta jest naturalnie w osobnej opowieści, ale i nienawiść także ma wiele oblicz, wielokrotnie niezrozumianych.

Maciej Jastrzębski zabrał nas do świata, którego kształtu nikt dzisiaj nie może być pewien. To reportaż o ocaleniu ludzkich uczuć i takich odruchów, dzięki którym zawsze możemy się odróżnić od wojennej grozy. Nie jesteśmy istotami stworzonymi do zabijania i niszczenia. Miłość symbolizuje sporo, ale przede wszystkim jest orężem wobec zagubienia, stereotypowego myślenia, chęci odwetu i żądzy niszczenia innych. Po części jest to więc pacyfistyczna książka. Bardzo wyraźna, wielowątkowa, napisana z zaangażowaniem i czułą bliskością do poezji opisującej Krym najpiękniej jak to możliwe. O zderzeniu dwóch całkowicie różnych światopoglądów i o wypracowaniu rozumnego kompromisu. To naprawdę jest i może być w przyszłości możliwe.

Brak komentarzy: