2016-03-11

"On" Zośka Papużanka

Wydawca: Znak

Data wydania: 16 lutego 2016

Liczba stron: 288

Oprawa: twarda

Cena det.: 37,90 zł

Tytuł recenzji: Piękny czas miniony

Każda wypowiedź o nowej książce Zośki Papużanki za początek bierze „Szopkę” z zupełnie dla mnie niezrozumiałych powodów, bo druga książka autorki jest po prostu inna. Inaczej napisana, otwierająca przed nami inne spektrum tematyczne, prezentująca inną wrażliwość i przede wszystkim sentymentalizm. Papużanka w powieści „On” nie jawi mi się już jako mistrzyni języka z "Szopki". Jest doskonała w rozpamiętywaniu i tworzeniu socjologicznego spojrzenia na czas miniony. Głównie na lata osiemdziesiąte XX wieku, o których część z nas z różnych powodów nie chce pamiętać. „On” nie będzie zatem książką dla każdego. Kto nie dorastał w czasach głównego bohatera i Zośki Papużanki, ten potraktuje tę książkę zupełnie inaczej niż ci, których autentycznie wzruszy. Bo to barwna opowieść o niezwykle szarych czasach, a może przede wszystkim narracja usiłująca walczyć z przekonaniem, że te czasy były bezbarwne i nijakie.

Tytułowy on jest antybohaterem. Kimś, komu nikt nie poświęca czasu i uwagi. Odmieńcem. Ośmieszanym od małego, wykorzystywanym, znajdującym się wciąż w pewnym oddaleniu od innych. Byt samoistny, który sam siebie rozumie. Jest jeszcze matka, która próbuje zrozumieć. Usiłuje pojąć, co z synem jest nie tak i dlaczego się wyróżnia w tak negatywny sposób. A przecież Śpik – tym obrzydliwym mianem nazwano go w szkole – dorasta w czasach, w których wszyscy mieli to samo i wyglądali tak samo. Czym ma się wyróżniać? Nie tyle nieporadnością, ile innością i wyobcowaniem. Życiem wewnętrznym, które porządkują rozkłady jazdy tramwajów. Przecież coś musi mieć porządek i być przewidywalne w życiu kogoś, kto wszędzie pozostawia po sobie bałagan w każdym możliwym wymiarze.

Śpik jest przegranym bohaterem literackim jak tysiące innych, o których gdzieś koło niego mówiło się na lekcjach języka polskiego. Nie konfrontuje się z sądami o sobie, bo te sądy go nie obchodzą. Obchodzi go matka. Jedyna osoba na tym świecie, która kocha bezwarunkowo, i jedyna, która wzruszy się na widok bukietu sztucznych kwiatów. „On” to książka o potędze więzi i o granicy między odrzuceniem a miłością. Śpikowi w gruncie rzeczy można zazdrościć, bo jego matka otwiera przed nim przestrzeń prawdziwej wolności i zrozumienia. Ona, bohaterka drugiego planu, zmienia się najbardziej. Na jej temat można by stworzyć na lekcji charakterystykę dynamiczną. My wraz z narratorką możemy jedynie nieśmiało wedrzeć się do świadomości Śpika w metafizycznym nieco, surrealistycznym zakończeniu. Ale zmiany dokonujące się w matce widzimy nad wyraz czytelnie. Wbrew mrocznemu proroctwu pewnego enigmatycznego taksówkarza, który mówi, że nic się przecież nie zmieni i wszystko jest przewidywalne.

Bohater Zośki Papużanki stara się nie cierpieć za wiele. Nie odczuwać zbyt mocno wszystkich frustrujących sytuacji wokół. Nie angażować się w świat, który go wytyka palcami. A stygmatyzowanie w latach osiemdziesiątych było bardzo groźne. Dotyczy czasu, w którym wszyscy byliśmy podobni. Dziesiątki nakreślonych przez autorkę sytuacji przeżyliśmy tak jak Śpik. Mieliśmy te same przedmioty, podobne mieszkania, marzenia i plany. A w tym wszystkim kryła się jednak pewna zajadłość i zawiść. Ta podła cecha innych ludzi, którzy kazali się Śpikowi stawać wedle schematu, a nie dostrzegali jego odrębności, bo była ułomna. To zatem książka pochylająca się z czułością nad wyobcowaniem. Nad tym, na czym różni autorzy zjedli już zęby, a nie pokazali niczego, co po prostu by wzruszyło. Papużanka jest czuła, empatyczna i przede wszystkim uważna. To jest proza wrażliwa na niuanse i książka lojalna wobec czasu i miejsca, w których stawał się sobą odtrącany przez otoczenie chłopiec. Chłopiec będący potem mężczyzną marginesu życia. Człowiekiem niechcianym i nieinteresującym. Kochanym ponad wszystko przez tę, dla której także był wszystkim.

Śpik jak jego rówieśnicy dorasta bez ojca. Określenie pracy „na hucie” załatwia wszystko – każdą możliwą męską nieobecność. Być może brak wzorca do naśladowania każe być Śpikowi nijakim. Być może matczyna miłość nie rekompensuje ojcowskiej obojętności, a może to z niej wyrasta ta Śpikowa obojętność wobec świata. Papużanka, podobnie jak w „Szopce”, wyraźnie punktuje dysfunkcjonalność pozornie pełnej i normalnej rodziny, w której dodatkowo babcia pracuje na domowym etacie i głównemu bohaterowi niczego nie powinno brakować. A jednak brakuje. Przestrzeni i miejsca dla marzeń. Lokuje swe fascynacje w jeździe metalowych gąsienic po torach – one są punktem wyjścia i końcem rozmyślań o różnorodności świata kształtowanego przez kolejne przystanki tramwajowe. Śpik zdaje się spóźniać na swój pierwszy życiowy tramwaj i z zadyszką goni ten ostatni, by załapać się jeszcze na maskaradę zwaną życiem. Dopasować do reguł, które kontestował i których nie rozumiał. Bo „On” to także powieść o związku społeczności i systemu ze sferą prywatnych marzeń. O tym, jak emocje rozbijają się na granicach tychże. Także o umiejętności dostosowania się, kiedy zachodzi taka potrzeba. Czasem należy stać się niewidzialnym. Nie zawadzać światu. Nie deformować kształtu rzeczywistości.

„On” – jak wspomniałem na wstępie – nie zachwyca językowo, ale jest to literatura ważna przede wszystkim dlatego, że gloryfikuje ludzki margines życia i opowiada historię pokoleniową, biorąc za początek życiorys niezguły i życiowej sieroty. Papużanka pochyla się nad bezradnością, kiedy nie można stawić oporu wiecznym utyskiwaniom. Penetruje te rejony świadomości, z którymi nawiązujemy kontakt dopiero po latach. „On” jest wiarygodną prozą socjologiczną i psychologiczną. Napisaną z pewną wyczuwalną manierą i sznytem, ale do końca konsekwentną – w związku z tym druga powieść Zośki Papużanki wyróżni się na rynku wydawniczym, bo śmiem podejrzewać, iż autorka nie potrafi pisać tak, by w ów rynek się wtopić.

„On” to chwilami liryczna opowieść o najbrzydszej formie miłości i o przywiązaniu, dzięki któremu stajemy się pewni siebie, kiedy nie możemy być pewni czasu, przestrzeni ani ludzi wokół. W tej książce ważne są szczegóły. I siła wspomnień. Zazdroszczę autorce, że aż tyle ich w sobie przechowała i że potrafiła z nich stworzyć przejmującą narrację. Wartą poznania i wartą przemyślenia, bo każdy czasami czuje się odrzuconym przez główny nurt życia Śpikiem.

1 komentarz:

Sylwia (nieperfekcyjnie.pl) pisze...

Bardzo, bardzo intryguje mnie ta powieść. Po "Szopce" wiedziałam, że sięgnę po wszystko, co wyjdzie spod pióra Papużanki. A skoro obie książki różnią się od siebie, to "On" tym bardziej intryguje - chcę przekonać się, jakie wrażenie wywrze na mnie.