2016-07-06

"Podróż w stronę czerwieni" Sylwia Zientek

Wydawca: MUZA

Data wydania: 27 kwietnia 2016

Liczba stron: 416

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: W drodze

Istniejące na rynku wydawniczym pozycje o kobiecych fascynacjach innymi nietuzinkowymi kobietami raczej udowadniają tezę, że bardzo dobrze ma się tutaj literatura non-fiction z osobistymi wycieczkami, których ramy konwencja określa dosyć ściśle. Nie tylko twórczość Angeliki Kuźniak tego dowodzi. Tymczasem Sylwia Zientek – nieprawdopodobnie wręcz skoncentrowana na dramatycznym życiorysie Marii Komornickiej – usiłuje swym fascynacjom nadać beletrystyczne ramy. Z dość kiepskim skutkiem. Podróż w stronę czerwieni” to książka, która niewiele oferuje. Na pierwszych ponad stu stronach właściwie zupełnie nic. Bronią jej jedynie fragmenty oraz autorska czułość do tych wszystkich dwuznaczności, na których rozpina się od lat naukowy – i nie tylko – dyskurs o Komornickiej. Nie można wciąż dla niej znaleźć odpowiednich narzędzi opisu i wymyka się wszelkiemu kategoryzowaniu, co Zientek – w rozterkach i pytaniach swojej bohaterki – wyraźnie nam sygnalizuje.

Poza tym jednak buduje dwie równolegle się toczące narracje. Nie znalazłem ani jednego momentu, w którym powieść drogi o doświadczeniach życiowych stołecznych czterdziestolatek połączyłaby się z historią kobiety napiętnowanej, skazanej na niebyt z męską tożsamością, doskonale obrazującej wizerunek młodopolskiej artystki wyklętej i również megalomanki, choć o tym raczej się nie mówi. Sylwia Zientek proponuje powieść o różnego rodzaju brakach życiowych – o tych kompulsywnie rekompensowanych i o tych, które na zawsze pozostają w tożsamości niepełnej jakby, nieświadomej, podążającej za bezpiecznymi wzorcami i modami. Oferuje historię mało atrakcyjną z tego prostego względu, że zbyt wiele w sobie mieszającą. Autorka, sięgając do biografii Komornickiej i racząc nas wypisami z niej w dość szkolnym stylu, chce zdefiniować kobiecość w różnych kontekstach i rolach. Chce napisać o tym, co w kobiecie ukryte, przygaszone, co zaskakujące i co wyraźne. Operuje jednak truizmami i składa swą opowieść na kształt przekazu krytykowanych mediów społecznościowych – fragmentaryczność i chaos są odczuwalne od początku do końca. Poza momentami, w których Zientek szczerze pisze o tym, co ją fascynuje w tajemnicach Komornickiej.

Poznajemy Ewę – wypaloną pracownicę korporacji, niespełnioną w miłości żonę, matkę tęskniącą za dziecięcymi kształtami swych powoli wchodzących w dorosłość dzieci. Ewa czuje deficyt miłości i nie może jej tak naprawdę zdefiniować. Jej życie osadziło się na przewidywalnych torach, nie ma w nim już śladu po jakiejkolwiek namiętności, nie ma pasji i poczucia, że można jeszcze coś odkryć. Przede wszystkim w sobie. Bohaterka Sylwii Zientek przez dłuższy czas niewiele ma nam do powiedzenia o świecie, skupiając się na swoich potrzebach i utyskując, jak to wszystko źle się w życiu potoczyło i że na pewno egzemplifikuje to fatum kobiecego niespełnienia oraz zgorzknienia obecnego w jej rodzinie od dwóch pokoleń. Ewa odkrywa pokrewieństwo dusz z Marią Komornicką, stawiając sobie coraz więcej pytań o to, kim była Maria. Dostrzega, że tak jak młodopolska poetka nie czuje się ze sobą. I ma wrażenie, że to początek intymnej więzi. Zgłębiania losów kobiety, która poszukiwała wolności, tkwiąc latami w przeświadczeniu, iż jest mężczyzną, odcinając się od wszystkiego, co na drodze twórczej zgotowało jej los outsiderki.

Tymczasem wolność to dla Ewy możliwość zrobienia sobie tatuażu, zakupu wibratora oraz pociągnięcie ust czerwoną szminką. Kobieta czuje narastającą w sobie potrzebę podróży. Chce być w ruchu, zbudować egzystencjalną kontrę do doświadczeń, które wywołały w niej jedynie niepokój i frustracje. Zbliża się z Komornicką i decyduje na wyjazd. Ułatwia jej to mąż, który wyjeżdża wcześniej. Relacje z nim przedstawione są dość jednostronnie i niewiele wnosi uwiarygodnienie narracji czytanymi potem fragmentami pamiętnika Pawła, z których żona najprawdopodobniej – wnosząc z jej reakcji po lekturze – niewiele zrozumiała. A przecież „Podróż w stronę czerwieni” to książka o empatycznym spojrzeniu na świat wielu niedostrzeganych dotychczas możliwości. Przekroczenie granicy czterdziestu lat jest podkreślane tak często i z taką natarczywością, że odnosi się wrażenie, iż Zientek coś sugeruje nieco młodszym czytelniczkom. Niebawem będą miały wszelkie prawo do tego, by odpłynąć i zrobić sobie dobrze w wymiarze i kształcie, do których dotychczas wstydziły się przyznać. Zupełnie nie rozumiem zabiegu polegającego na tym, że do chcącej zmian i przemieszczania się Ewy autorka dodaje – całkowicie na siłę, co się czuje już od samego początku – dwie przyjaciółki, które w planach mają coś innego niż Ewa. Główna bohaterka chce znaleźć się w miejscach, po których bruku chodziła kiedyś Komornicka. Jej koleżanki generalnie chcą się najeść i wyrwać kawałek świeżego męskiego ciała. Dynamicznie rozprawiając o swojej niezależności, wchodząc z każdą kolejną stroną w następny stereotyp, z jakim tylko pozornie dyskutują.

Zientek prowadzi swe bohaterki śladami Komornickiej, ale tylko Ewa tak naprawdę chce z tej podróży wziąć coś więcej niż rozpaczliwy hedonizm chwili, za którym kryją się kompleksy, niedobory, życiowa bezwola i maskująca wszystko niezależność. To podróż wbrew mężczyznom, a jakby z nimi. Historia, w której pojawiają się rozważania na temat nietrafności ludzkiego doboru w pary. Kobiety Zientek pozwalają sobie na szczere rozmowy o własnych pragnieniach, ale niewiele mają do powiedzenia na temat tego, co te pragnienia uwarunkowało i dlaczego stały się takie, jakie są właśnie teraz, w tym tak mrocznym wieku po czterdziestce. Zasadniczo nic ich ze sobą nie łączy i we trójkę niewiele mają czytającym do powiedzenia. Duch Marii Komornickiej obecny jest jakby z boku. Dramatycznie egzaltowane dialogi tworzące scenariusz filmu, nad jakim pracuje w podróży Ewa, udowadniają, że Zientek mimo wszystko niewiele nowego ma do powiedzenia o kimś, o kogo można przede wszystkim pytać. Pytań jest sporo, tez również. Dlaczego Komornicka nie popełniła samobójstwa? Czy kochała Przesmyckiego? Jakie życiowe braki najbardziej jej doskwierały i z czym zupełnie sobie nie poradziła? Opowiadając o Komornickiej, Zientek proponuje narrację domysłów i w lekko manierycznym tonie domaga się od nas samych rozmyślań, z porzuceniem dat i faktów życiorysu artystki. Poza tym otrzymujemy opowieść o życiowych wariatkach, które chcą tak naprawdę tego samego, tylko nazywają to nieco inaczej.

To trochę za mało, żeby przykuć uwagę. Czyta się tę powieść w pewnym rozproszeniu. Sylwia Zientek opowiada o tym, jak bardzo jesteśmy sterowalni przez mody i trendy i jak mocno nas to wykoślawia wewnętrznie, gdy stajemy się karykaturami samych siebie. Czy inspiracja życiorysem Marii Komornickiej mająca tworzyć mocny fundament tej książki nie wynikła też z jakichś modowych trendów? Chcę wierzyć, że autorka jest szczera. Bo pewnie jest, ale niewiele ma nam do powiedzenia.

Brak komentarzy: