2017-05-20

„Costello. Przebudzenie” Liliana Hermetz

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 10 maja 2017

Liczba stron: 192

Oprawa: twarda

Cena det.: 34,99 zł

Tytuł recenzji: Poza tabu

Kiedy podejmie się wysiłek rozmowy o własnym ciele i jego potrzebach, zawsze w konfrontacji z drugim człowiekiem pojawi się rumieniec wstydu lub ta mentalna bariera, poza którą można operować ogólnikami, eufemizmami i zwyczajną nieprawdą, asekurując się w temacie. Myślę, że te granice w każdym z nas, kiedy dzieje się to, co opisuję wyżej, penetruje z literacką wnikliwością Liliana Hermetz w swojej nowej, niezwykłej książce. Costello. Przebudzenie” to rzecz o ludzkim ciele, o niemożności literatury w opisywaniu jego potrzeb naprawdę, ale także niezwykle inteligentna narracja o potrzebie wyzwolenia, wyjścia poza nakreślone schematy; emancypacyjna książka o tym, że możemy śmiało opisywać każdy niuans ludzkiej natury, a brakuje nam narzędzi oraz śmiałości do opisania cielesności oraz związanych z nią potrzeb. Autorka napisała książkę w pewnym stopniu autotematyczną, ale także historię inicjacji, zaskoczeń, rozczarowań i satysfakcji – o tym nie pisze się ani odważnie, ani pewnie. Przypominają mi się ciekawe próby sankcjonowania związków literatury z cielesnością, których podjął się Wojciech Kuczok w „Obscenariuszu”. Hermetz robi to bardziej dokładnie, niezwykle uważnie, z równie dużą empatią, co ciekawością. Gra z literackimi konwencjami, ale przede wszystkim stawia sporo trudnych pytań retorycznych. Zwykle wiemy, co myślimy, jednak nie rozumiemy tego, co czujemy. Czy o intymności związanej z uczuciami i ciałem mamy rozmawiać publicznie? Czy potrafimy rozmawiać z samymi sobą?

Elisabeth Costello, postać literacka stworzona przed południowoafrykańskiego noblistę J.M. Coetzeego, wyzwala się spod wpływów swojego Kreatora, chce stanowić sama o sobie, sama siebie zgłębiać i uwolnić się od wszelkich ograniczeń konwencji literackiej. Jednym słowem – chce być kobietą z krwi i kości, a nie wymysłem znanego literata. Już sam ten pomysł sytuuje prozę Hermetz pomiędzy tymi wszystkimi odważnymi książkami, które łamią ograniczenia recepcji literatury, wychodząc gdzieś w sferę przeżyć i doznań nieznanych ani autorom, ani czytelnikom. Costello wydobywa się gdzieś poza niedoskonałość literatury – w dwóch wymiarach. Jako pisarka, która przestanie zgłębiać to, co do tej pory czyniła fundamentem swoich książek. Jako bohaterka obdarzona życiem przez mężczyznę, spod którego władzy chce się wydobyć. Costello uzna, że w jej życiu czas na przełom. Że „czuje siebie inaczej” i od tego zacznie się wszystko, co tworzy wieloznaczną fikcję literacką tej opowieści.

Costello zaczyna żywić przekonanie o tym, że na różnych etapach naszego życia i z różnymi opowieściami oraz konwencjami literackimi wciąż pojawiają się istotne ograniczenia, które nie pozwalają nam na prawdziwy kontakt z ciałem, jego potrzebami. Wszyscy mamy cielesność i to ona określa nas w pierwszej kolejności. Nie wszyscy jednak są w stanie wejść z nią w jakikolwiek związek. Ciało jest używane, a nie podmiotowo zaspokajane. Bohaterka Hermetz odkrywa to w samej sobie, a potem – częściowo prowokacyjnie, częściowo z pewną bezradnością – postanawia wykorzystać wizytę we Włoszech i zamienić relacje z ludźmi, którzy przyszli jej posłuchać podczas promocji kolejnej książki, na niebywale intymne i jednocześnie odważne skonfrontowanie z tym, jak postrzega się ciało oraz ludzką seksualność. Chce wyjść nie tyle poza wstyd i ograniczenia, ile przede wszystkim poza pewną formę nazywania tabu oraz omijania tego, by prawdziwie poznać najintymniejsze z naszych potrzeb. Efekty tych konfrontacji są różne. Liliana Hermetz zestawia przemyślenia swojej bohaterki z tym, jak odbierają je ludzie i co sami sądzą o tym, że literatura zapiera się przed pełnym i wielopłaszczyznowym ukazywaniem… emocjonalności ciała.

To też opowieść o tym, jak silnie kulturowo, socjologicznie, społecznie i intelektualnie osiadają w nas tematy zakazane, czyniąc się zakazanymi tylko w związku z czymś, w jakichś relacjach ze światopoglądem otoczenia. Odważna Costello nie tylko teoretyzuje. Tu nie ma już miejsca na odwrót, niepewne teorie, kilka tropów prowadzących donikąd, nieśmiałe próby werbalizacji dotychczas nienazwanego. Liliana Hermetz i jej bohaterka idą na całość. Chcą odsłonić jak najwięcej i pokazać, ile form bezradności ludzkiej kryje się w tym odsłanianiu. Obie potrafią być bezkompromisowe, ale nie są wulgarne. Potrzebują słów, by nazwać wszystko tak, jak dotychczas o tym nie mówiono. Dlatego lektura „Costello. Przebudzenie” to obcowanie z czymś specyficznie wyjątkowym, czymś drapieżnym i jednocześnie przesyconym ciepłem, głęboką empatią. Dla ciała, ale także metod opowiadania o nim. Z pokłonem literackim dla wszystkich tych, którzy rozumieją tę złożoną bezradność, jaką zaakcentowałem wyżej.

Czyta się to wyśmienicie i choć są momenty, w których Hermetz jakoś dziwnie naciąga fabularną strukturę książki (jak wtedy, gdy widzimy, że wydzielająca nagle erotyczną aurę autorka zniewala swego tłumacza), nie ma żadnego rozczarowania – jest swoisty spektakl, w którym role główne odgrywają język, literatura, ciało i poczucie samostanowienia. To historia o tym, w jaki sposób można wyzwolić się z narzuconego niedopasowania i jak walczyć o wewnętrzną harmonię z tym, czego w niej się nie uwzględnia – z własnym ukochanym ciałem. To nie tylko przewrotna narracja o tym, jak pokochać je w kilku wymiarach, ale przede wszystkim forma literackiej polemiki z konwencją pisania między innymi samego Coetzeego. Hermetz przewrotnie pyta o to, dlaczego pisarz nie umie z pełną śmiałością i sugestywnie dostać się do ludzkiego ciała, otoczyć je troską, opisać ową intymność bycia z sobą. Myślę, że to książka z pewnym feministycznym sznytem, ale przede wszystkim historia, w której przegląda się jak w lustrze ludzka nagość razem z wstydliwością i bezradnością. Autorka portretuje świadomą siebie bohaterkę, która działa wbrew regułom, konwencjom, przekonaniom innych i oczekiwaniom tychże. Wyzwala swoją Elisabeth nie tylko spod wpływów J.M. Coetzeego. Stawia ważne pytania o to, jak silnie powinniśmy być związani z własną cielesnością i na ile jest ona wyznacznikiem naszej tożsamości w wymiarze ogólnym. Liliana Hermetz opowiada wszystko pięknym językiem – dosadnym i prowokującym, ale dbającym o czułość i nazywanie spraw ze szczególnym wyczuleniem na szczegóły. Takim, jakiego brakuje nam, gdy chcemy zwerbalizować kontakt z ciałem. Intrygująca książka!

Brak komentarzy: